á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Z dynamicznego opisu zmagań z nieprzyjacielem wyłania się obraz doskonale wyszkolonych i bitnych polskich pilotów, którzy jednak niewiele mogli zdziałać na przestarzałym sprzęcie.
Dla przykładu: eskadra Skalskiego latała na samolotach myśliwskich PZL P-11c, tzw. (...) „jedenastkach” o prędkości maksymalnej 390 km/h, pułapie 8000 m, uzbrojonych w 2 lub 4 karabiny maszynowe. Zmagała się z niemieckimi Dornierami (485 km/h, 9000 m, 6 karabinów) i Messerschmittami (560 km/h, 11400 m, 2 karabiny + 2 działka). Nawet bombowce nieprzyjacielskie, które Polacy w założeniu mieli ścigać, były od nich szybsze. Jedynym atutem polskich samolotów była ich zwrotność. Polacy doskonale to wykorzystywali, co w połączeniu z błyskawicznym atakiem przynosiło niespodziewane efekty. Niemcy mimo wszystko lękali się polskich lotników, którzy zadawali wrogowi dotkliwe straty.
Wyraźnie też zaznaczony jest kontrast sposobu walki obu stron. Pierwszego dnia wojny Skalski wylądował przy zestrzelonym samolocie, opatrzył rannych Niemców i odstawił ich do najbliższego szpitala. Niemcy natomiast strzelali nie tylko do rannych pilotów, ale nawet do całkowicie bezbronnych skoczków spadochronowych.
Książka jest estetycznie wydana, ilustrowana czarno-białymi zdjęciami polskich i niemieckich samolotów. Czyta się ją z zapartym tchem i aż szkoda, że kończy się na przekroczeniu granicy polsko-rumuńskiej, dokąd Skalski został skierowany wraz z grupą najbardziej zaawansowanych w walkach pilotów i najbardziej doświadczonych mechaników po odbiór angielskich Hurricane’ów i francuskich Morane’ów, zakupionych przez rząd Polski tuż przed wybuchem wojny.
Polecam!