á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Autorka w genialny potrafi ująć zwykłe i codzienne aspekty codziennego życia, w taki sposób, ze urastają one do rangi ultra ważnych i wielkich.
Tym razem nie było inaczej! Przekonajcie się sami!
„Pokój kołysanek” napisana jest dwupłaszczyznowo (teraźniejszość – 2015 rok, przeszłość – lata 1952- 1954). (...) Obie płaszczyzny poznajemy w przeciągu 24 dni grudnia. Razem tworzą niezwykle spójną całość, której nie da się w żaden sposób podzielić.
„Pokój kołysanek” to przepiękna opowieść o miłości. Tej straconej, tej jeszcze nienarodzonej, tej małej i tej wielkiej, tej niezwykle poruszającej, zawiedzionej, tej którą boimy się poczuć, tej której nie chcemy stracić, tej o którą nie potrafiliśmy walczyć, tej której nie da się zapomnieć.
Natasza Socha pisze o miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą, ale również tej, która łączy rodziców z dziećmi.
Kiedy zaczyna się miłość? Kiedy miłość się kończy?
Co się dzieje kiedy boimy się miłości? Kiedy nie dajemy jej szansy na rozwój?
Co się dzieje, kiedy brak nam miłości?
"Rodzimy się sami, owszem. Umieramy też sami. Ale pomiędzy tym rozciąga się czas, który warto spędzić z drugim człowiekiem. To nie sukces jest ważny, nie praca, nie uroda i nie lista dyplomów, które udało nam się zdobyć. W życiu najbardziej potrzebny jest nam dotyk drugiego człowieka. Chyba właśnie po to ktoś wymyślił miłość." To również powieść o czułości i dotyku, które są najczystszymi przejawami miłości, nie tylko tej łączącej dwoje ludzi, ale także tej którą człowiek może odczuwać do zupełniej obcej mu drugiej osoby. Przykładem tego są porzucone i osierocone dzieci z Koralików, Helena i Rozalia, które się nimi zaopiekowały, ale także i Joachim, który został „przytulaczem” noworodków na oddziale neonatologii w szpitalu. Każdy bowiem bez względu na wiek czy status społeczny potrzebuje dotyku, przytulania i czułości, by móc czuć, by żyć, by nabierać siły na kolejne dni.
„Przytulanie jest niezbędne do życia. Podobno człowiek potrzebuje czterech uścisków dziennie, żeby jako tako funkcjonować, ośmiu jeśli chce być zdrowy, a jeśli chce się rozwijać, to nawet kilkunastu. To nie bajki, to psychologia.” „Pokój kołysanek” to także powieść o samotności. O tej samotności z wyboru, o tej na którą nie mamy wpływu, o tym, że samotność potrafi zabijać i jest nieczuła na ból, o tym jak sobie radzić z samotnością. Człowiek nie jest istotą, która może funkcjonować pojedynczo, mimo iż zdawać by się mogło, że w dobie tak rozwiniętej techniki jest to możliwe, niestety duchowość człowieka, choćby chował ją w swoje najgłębsze zakamarki nie pozwala mu istnieć samotnie.
„Czy człowiek może być wyspą? Czy może być samodzielny, niezależny i radzić sobie świetnie nawet wtedy, gdy wkoło jest woda? Czy na prawdę nie potrzebuje drugiego kawałku lądu, żeby mieć jakikolwiek punkt odniesienia? W wyspę zmienia go własny egoizm, narcyzm, swoista idiolatria, która każe wpatrywać się w samego siebie.” „Pokój kołysanek” to historia, która poruszyła mnie tak mocno (jak niegdyś „Apteka marzeń” → "recenzja kliknij tu" tej samej autorki).
I wiecie co?
Uwielbiam ten niepowtarzalny charakter pisania Nataszy. Uwielbiam kiedy swym piórem dotyka najwrażliwszych zwojów w moim mózgu i nerwów w mym sercu, kiedy swoimi słowami zadaje mi ból wzruszenia we wnętrzu duszy. Kiedy tym, co poprzez powieści mi przekazuje, wywołuje uścisk w gardle i ciężar oddechu staje się nie do zniesienia.
Wówczas wiem, że autorka trafiła do mnie najmocniej jak tylko można trafić do czytelnika. Kiedy nie wstydzę się łez w autobusie (tak wiele było tych chwil), kiedy z każdym ponownym otwieraniem książki, czuję że boli mnie moje wnętrze, ale nie mogę jej nie otworzyć i nie czytać dalej.
Moi drodzy, niech Was nie zwiedzie niewinne słodkie dziecię na okładkowej grafice – nie znajdziecie w tej powieści lukrowej słodyczy ani pierników korzennych!
Niech Was też nie zwiedzie fakt, że to „świąteczna” propozycja książkowa – owszem motyw bożego narodzenia jest w fabule, ale stanowi raczej tło, podwalinę do refleksyjnego pochylenia się nad człowieczeństwem, uczuciami i potrzebami ludzkiej duszy.
Taki jest właśnie „Pokój kołysanek” → bolesny, prawdziwy, nagi, ludzki a zarazem pełen czułości i wrażliwości, i miłości, tej która zawsze trwa i nigdy tak naprawdę nie umiera.
„Wobec chaosu świata, tylko miłość jest czymś pewnym..." Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękujęWydawnictwu Edipresse Książki.
Joachima poznajemy na oddziale neonatologicznym poznańskiego szpitala, gdzie jako wolontariusz zajmuje się przytulaniem wcześniaków. Dodatkowo opowiada swoim maleńkim podopiecznym o własnym życiu. Wspomina odbyte, liczne podróże oraz ich towarzyszy.
We wspomnieniach wraca też do domu dziecka Koraliki, w którym spędził w przeszłości dwa lata. (...) Rozpamiętuje spotkaną tam miłość swojego życia- Helenę, dokonując osobistego rachunku sumienia.
Na końcu okazuje się, że przeszłość Joachima jest bliżej niego niż sądził, a przebaczenie i troska pozwalają mu znaleźć upragnione ukojenie.
Ja jestem oczarowana 😍 i bardzo polecam tę pozycję ☺️