W ciemną noc w środku zimy w starej gospodzie nad Tamizą ma miejsce niezwykłe wydarzenie. Stali bywalcy właśnie zabijają czas opowieściami, kiedy w drzwiach pojawia się ciężko ranny nieznajomy. W ramionach trzyma martwą dziewczynkę. Kiedy godzinę później dziecko zaczyna oddychać, nikt nie może w to uwierzyć. Cud? Czy magiczna sztuczka? Może nauka będzie w stanie to rozstrzygnąć? Mieszkańcy nabrzeży prześcigają się w pomysłach, by rozwiązać zagadkę dziewczynki, która umarła, a potem ożyła. Mijają jednak dni, a tajemnica wydaje się coraz bardziej nieprzenikniona. Dziewczynka okazuje się niema i nie może odpowiedzieć na pytania: kim jest, skąd pochodzi i co stało się z jej bliskimi. W tej sprawie pojawia się coraz więcej pytań i wątpliwości.
Tymczasem trzy rodziny wyrażają chęć, by wziąć dziecko pod opiekę. Zamożna młoda matka wierzy, że dziewczynka jest jej córką, która zaginęła dwa lata wcześniej. Rodzina farmerów, która wciąż przeżywa sekretny romans syna, szykuje się na przyjęcie wnuczki. Skromna i skryta gospodyni proboszcza widzi w małej niemowie swoją młodszą siostrę. Każda z tych osób ma własną opowieść, której granice między rzeczywistością a fantazją są ulotne i rozlewają się czasami jak niekontrolowane wody rzeki.
Urzekająca, wielowymiarowa, pełna zagadek powieść, przesycona folklorem, tajemniczością i romantyzmem. Ta powieść to misternie tkany gobelin, splatający folklor, naukę, magię i mit.
Osobiście nie przepadam za książkami z dawnych lat. Natomiast ta książka była bardzo ciekawa. Początek trochę przeciągnięty i nudnawy ale końcówka nadrabia. Polecam!
„Była sobie rzeka” – nadzwyczaj baśniowa opowieść… Historia rozpoczyna się od znalezienia pewnej dziewczynki, która najpierw zdaje się być martwa, a później z nikomu nieznanej przyczyny odzyskuje oddech. Czterolatka cudem przeżyła, ale niestety nie jest w stanie powiedzieć skąd się wzięła, bo zwyczajnie nie mówi. Ciężko ranny nieznajomy, który wyłowił małą osóbkę z rzeki jest nadal nieprzytomny. Od tego momentu niczym błyskawica wieść o pojawieniu się tak niesamowitego gościa w gospodzie rozchodzi się po okolicy.
(...)Szybko pojawiają się ludzie zainteresowani losem dziecka. Pewna kobieta twierdzi, że jest to jej siostra, która po dziś dzień się nie odnalazła. Z kolei jedno młode małżeństwo uważa dziewczynkę za swoją malutką córkę, zaginioną przed momentem w niewiadomych okolicznościach. Starszy mężczyzna natomiast twierdzi, że być może dziecko to jest jego wnuczką. Osobiście nigdy wcześniej nie widział jej na oczy, ale ostatnio przebywała właśnie w pobliżu rzeki i tam zniknęła. Który z bohaterów zwyczajnie kłamie, a który jest najbliżej prawdy? Co mają do ukrycia? Czego nie mówią o swej przeszłości? Kto chce się wzbogacić na historii o niezwykłym dziecku z rzeki? A kto pokocha ją całym swym sercem do szaleństwa? To wielowymiarowa historia pełna magii, iluzji, zagadek i nagłych zwrotów akcji. To opowieść, która zaskakuje i którą czyta się z ogromnym zainteresowaniem oraz z zapartym tchem do końca. Niestety minus tej powieści jest taki, że może ona przynieść czytelnikowi pewną rozczarowującą puentę, po której odczuwa się lekki niedosyt niestety. Mimo wszystko powieść ta jest warta przeczytania. Pozawala oderwać się od rzeczywistości i zabiera nas we wprost mityczny świat i niesamowity czas… Polecam.
Na książkę Była sobie rzeka Diane Setterfield zwróciłam uwagę dzięki pięknej okładce i po prostu byłam ciekawa, co kryje w sobie powieść z tak urzekającą obwolutą. Choć wiem, że nie wszystko złoto, co się świeci, to postanowiłam spróbować i… dosłownie utonęłam w tej niezwykłej opowieści, która niesie czytającego jak nurt rzeki. Raz łagodnie kołysze, by po chwili porwać w rwącą kipiel. Historia ma swój początek w gospodzie Pod Łabędziem,
(...)mieszczącej się na brzegu Tamizy w Radcot. Cechą charakterystyczną odróżniającą tę karczmę od innych, a było ich pełno w Anglii w XIX wieku, to to, iż poza piwem i cydrem można tu było wysłuchać niezwykłych opowieści. Początek niezwykłych wydarzeń, których świadkiem są mieszkańcy pobliskich wiosek, a także kopacze żwiru, hodowcy oraz barkarze, ma miejsce w 1887 roku w noc przesilenia zimowego. Wtedy to do gospody, przerywając fascynujące opowieści i bajania miejscowych, przybywa na wpół żywy, ranny człowiek, niosący na rękach martwe dziecko. Szybko jednak okazuje się, że dziewczynka żyje, niestety nie mówi, dlatego też nikt nie jest w stanie się dowiedzieć, skąd się wzięła i jak znalazła się w lodowatych odmętach wody? Kim jest nieznajoma dziewczynka? – to pytanie nurtuje wszystkich. I tak historia „martwego- żywego” dziecka zaczyna żyć własnym życiem, rozchodzi się po okolicznych miejscowościach niczym dopływy rzeki. W międzyczasie poznajemy historie paru osób, z których każda może być potencjalnie związana z dziewczynką, ale czy któryś z bohaterów jest jej rodziną? Czy to czyjaś zaginiona córka, siostra lub wnuczka? A może to dziecko samotne, którym należy się zaopiekować, bo strach przed posiadaniem własnego jest silniejszy? Postaci są tak dobrze opisane, że z niemal każdą z nich można poczuć głęboką więź i odkryć, że prawdziwym bohaterem wiodącym, a jednocześnie łączącym i spajającym, jest rzeka Tamiza. Powieść łączy w sobie wątki obyczajowe, kryminalne, ale i też fantastyczne, nic tu nie jest takie, jakby się mogło wydawać. Cóż, zachęcam do zanurzenia się w niezwykłej pełnej mistycyzmu historii i popłynięcia z nią z prądem i pod prąd. Anna Jędrzejowska Biblioteka Kraków
Powieść jest bardzo klimatyczna i napisana dobrym językiem. Czytelnik poznaje niezwykłą historię uratowanej dziewczynki niemal tak, jakby był częścią społeczności i dowiadywał się o spotykanych ludziach stopniowo coraz więcej. Najpierw poznajemy kogoś, potem jakaś wiadomość zaskakuje nas, kolejna rzuca nowe światło... Jak w życiu, gdy przekazywane z ust do ust opowieści zaczynają brzmieć coraz bardziej tajemniczo i nic w nich nie jest całkowicie pewne.
(...)Trudno się oderwać od lektury
Polecam ,coś innego i po przeczytaniu coś zostaje w pamięci
To moje spore zaskoczenie tego roku i pierwsze od dawna 10/10 ⭐️ Może dlatego, że po autorce „Trzynastej Opowieści” nie spodziewałam się niczego innego poza ciekawą fabułą ale lekko zawodzących rozwiązaniach i lukach fabularnych. Zresztą założyłam (na szczęście błędnie), że „Trzynasta..” to najlepsza powieść Satterfield, więc teraz już będzie bez fajerwerków. Nic bardziej mylnego, „Była sobie rzeka” to magiczna opowieść w której wszystkie klocki wpadają na swoje miejsce a każdy wątek ma swoje wyjaśnienie.
(...) Fabuła opowiada o pewnej społeczności, której życie płynie pomiędzy historiami zasłyszanymi w miejscowej karczmie a tymi, które stworzyła sama rzeka. Pewnego dnia, do drzwi karczmy wpada na wpół żywy wędrowiec z martwą dziewczynką na rękach. Nikt nie wie kim są przybysze, a tym bardziej nikt nawet nie przypuszcza, że w dziewczynce tli się jednak życie… Ten splot wypadków jest początkiem zawiłej, długiej i przede wszystkim pięknie napisanej opowieści, w której obyczajówka spłata się z realizmem magicznym, a granica między tym co realne a tym co baśniowe jest bardzo cienka. Myślę,że na mój zachwyt nad książką złożyło się rzeczy- poza wspomnianym już obojętnym nastawieniem był to na pewno genialnie zinterpretowany audiobook w wykonaniu Marii Seweryn oraz fakt, że słuchałam go cały dzień leżąc w łóżku z zamkniętymi oczami, kiedy dochodziłam do zdrowia po urazie oka. Potrzebowałam wtedy dokładnie tego, co znalazłam w tej książce i mimo, że wiem, że dla wielu będzie ona zbyt powolna, monotonna i dłużącą się, to z głębi serca polecam spróbować by odnaleźć w niej tą szczyptę magii co ja 🌊✨
"Była Sobie Rzeka" to enigmatyczna podróż, w której granica między prawdą, a mitem - rzeczywistością, a opowieścią całkowicie się rozmywa. Porywająca historia, rozgrywająca się w książce jest tylko pretekstem do sięgnięcia głębiej, na dno duszy ludzkiej. Polecam! "Z Kemble można wyruszyć w dowolnym kierunku, jak z każdego innego miejsca na świecie, lecz rzeka ma siłę przyciągania. Trzeba by być upartym i zatwardziałym, aby za nią nie podążyć".
Karczma pod łabędziem słynęła z snutych tam opowieści... ale to wydarzyło się pewnego wieczoru było jak najbardziej prawdziwe...
W Radcot nad Tamizą w gospodzie „Pod Łabędziem” stali bywalcy lubili słuchać różnych opowieści, a najbardziej tych niesamowitych. Tak było zawsze do czasu gdy w progach gospody nie stanął mocno poraniony, wycieńczony mężczyzna, który w rękach tulił zwłoki małej dziewczynki. Rita, która znała się na leczeniu zaopiekowała się rannym, a później nad ranem jako pierwsza odkryła, że dziewczynka jednak żyje. Wkrótce kilka miejscowych osób zaczyna wierzyć,
(...)że to zaginiona i cudem ocalona ich córka, wnuczka i siostra. Podobnie jak rzeka, tak powieść Diane Setterfield płynie wpierw leniwie wąską strużką, by w miarę dalszego biegu zamienić się w wartki, a później coraz bardziej burzliwy nurt akcji. W tym właśnie kryje się cały urok tej niezwykłej książki. Stopniowo wchodzimy w świat różnych historii ludzkich losów, tragedii, smutków, upokorzeń. Patrzymy na życie ludzi związanych z rzeką. Woda daje zarobek, ale też potrafi niszczyć. Łączy ludzi, ale też i zabija. Helena, Antony i Amelia, Rita i Daunt, Robert Armstrong, Bessie i ich wnuczka, Margot i Jonathan, Lilly i Ann. Każda historia to osobny strumień, który w końcu połączy się z innymi w jedną rzekę. Warto dać się ponieść temu nurtowi do końca.
Piękna, poruszająca i niesamowita. Otwierasz i płyniesz razem z opowieścią
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
To wielowymiarowa historia pełna magii, iluzji, zagadek i nagłych zwrotów akcji. To opowieść, która zaskakuje i którą czyta się z ogromnym zainteresowaniem oraz z zapartym tchem do końca. Niestety minus tej powieści jest taki, że może ona przynieść czytelnikowi pewną rozczarowującą puentę, po której odczuwa się lekki niedosyt niestety. Mimo wszystko powieść ta jest warta przeczytania. Pozawala oderwać się od rzeczywistości i zabiera nas we wprost mityczny świat i niesamowity czas… Polecam.
Historia ma swój początek w gospodzie Pod Łabędziem, (...) mieszczącej się na brzegu Tamizy w Radcot. Cechą charakterystyczną odróżniającą tę karczmę od innych, a było ich pełno w Anglii w XIX wieku, to to, iż poza piwem i cydrem można tu było wysłuchać niezwykłych opowieści. Początek niezwykłych wydarzeń, których świadkiem są mieszkańcy pobliskich wiosek, a także kopacze żwiru, hodowcy oraz barkarze, ma miejsce w 1887 roku w noc przesilenia zimowego. Wtedy to do gospody, przerywając fascynujące opowieści i bajania miejscowych, przybywa na wpół żywy, ranny człowiek, niosący na rękach martwe dziecko. Szybko jednak okazuje się, że dziewczynka żyje, niestety nie mówi, dlatego też nikt nie jest w stanie się dowiedzieć, skąd się wzięła i jak znalazła się w lodowatych odmętach wody? Kim jest nieznajoma dziewczynka? – to pytanie nurtuje wszystkich. I tak historia „martwego- żywego” dziecka zaczyna żyć własnym życiem, rozchodzi się po okolicznych miejscowościach niczym dopływy rzeki. W międzyczasie poznajemy historie paru osób, z których każda może być potencjalnie związana z dziewczynką, ale czy któryś z bohaterów jest jej rodziną? Czy to czyjaś zaginiona córka, siostra lub wnuczka? A może to dziecko samotne, którym należy się zaopiekować, bo strach przed posiadaniem własnego jest silniejszy? Postaci są tak dobrze opisane, że z niemal każdą z nich można poczuć głęboką więź i odkryć, że prawdziwym bohaterem wiodącym, a jednocześnie łączącym i spajającym, jest rzeka Tamiza.
Powieść łączy w sobie wątki obyczajowe, kryminalne, ale i też fantastyczne, nic tu nie jest takie, jakby się mogło wydawać. Cóż, zachęcam do zanurzenia się w niezwykłej pełnej mistycyzmu historii i popłynięcia z nią z prądem i pod prąd.
Anna Jędrzejowska Biblioteka Kraków
Fabuła opowiada o pewnej społeczności, której życie płynie pomiędzy historiami zasłyszanymi w miejscowej karczmie a tymi, które stworzyła sama rzeka. Pewnego dnia, do drzwi karczmy wpada na wpół żywy wędrowiec z martwą dziewczynką na rękach. Nikt nie wie kim są przybysze, a tym bardziej nikt nawet nie przypuszcza, że w dziewczynce tli się jednak życie… Ten splot wypadków jest początkiem zawiłej, długiej i przede wszystkim pięknie napisanej opowieści, w której obyczajówka spłata się z realizmem magicznym, a granica między tym co realne a tym co baśniowe jest bardzo cienka.
Myślę,że na mój zachwyt nad książką złożyło się rzeczy- poza wspomnianym już obojętnym nastawieniem był to na pewno genialnie zinterpretowany audiobook w wykonaniu Marii Seweryn oraz fakt, że słuchałam go cały dzień leżąc w łóżku z zamkniętymi oczami, kiedy dochodziłam do zdrowia po urazie oka. Potrzebowałam wtedy dokładnie tego, co znalazłam w tej książce i mimo, że wiem, że dla wielu będzie ona zbyt powolna, monotonna i dłużącą się, to z głębi serca polecam spróbować by odnaleźć w niej tą szczyptę magii co ja 🌊✨
"Z Kemble można wyruszyć w dowolnym kierunku, jak z każdego innego miejsca na świecie, lecz rzeka ma siłę przyciągania. Trzeba by być upartym i zatwardziałym, aby za nią nie podążyć".
Podobnie jak rzeka, tak powieść Diane Setterfield płynie wpierw leniwie wąską strużką, by w miarę dalszego biegu zamienić się w wartki, a później coraz bardziej burzliwy nurt akcji. W tym właśnie kryje się cały urok tej niezwykłej książki. Stopniowo wchodzimy w świat różnych historii ludzkich losów, tragedii, smutków, upokorzeń. Patrzymy na życie ludzi związanych z rzeką. Woda daje zarobek, ale też potrafi niszczyć. Łączy ludzi, ale też i zabija. Helena, Antony i Amelia, Rita i Daunt, Robert Armstrong, Bessie i ich wnuczka, Margot i Jonathan, Lilly i Ann. Każda historia to osobny strumień, który w końcu połączy się z innymi w jedną rzekę. Warto dać się ponieść temu nurtowi do końca.